sobota, 18 czerwca 2016

"Paragraf 5" Kristen Simmons

Tytuł: Paragraf 5
Autor: Kristen Simmons
Cykl: Paragraf 5 (tom 1)
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
Tytuł oryginału: Article 5
Data wydania: 25 marca 2015
Przyszłość. Nowy Jork, Los Angeles oraz Waszyngton to opuszczone miasta. Nie ma policji – są tylko żołnierze. Nie ma mandatów – są aresztowania i procesy.
Ci, których aresztowano, zwykle nie wracają. Siedemnastoletnia Ember pamięta jednak, że nie zawsze tak było. Życie z buntowniczą mamą nie pozwala zapomnieć, że niegdyś nie więziono ludzi za czytanie nieodpowiednich książek albo wychodzenie z domu po zmroku.
W ciągu trzech lat, jakie minęły od zakończenia Wojny, Ember doskonale opanowała umiejętność niewyróżniania się z tłumu. Dobrze wie, jak zdobyć to, co jest jej potrzebne, na przykład kartki na jedzenie czy używaną odzież, oraz jak przejść przez wyrywkowe inspekcje wojskowe. Wiedzie na tyle spokojne życie, na ile pozwalają na to okoliczności… Dopóki jej mama nie zostanie aresztowana za pogwałcenie Paragrafu Piątego! Co gorsza, jednym z żołnierzy, którzy przybyli po nią, jest Chase… bliski przyjaciel Ember.

 Od razu kiedy zabrałam się do pisania tej recenzji wiedziałam, że będzie słaba. A przynajmniej jedna z tych słabszych. Nie dla tego, że nie mam weny, albo że mi się nie chce. ja po protu nie wiem co mogę napisać wam o tej książce.
Jest tu utarty schemat:
*świat po wojnie
*rządy fanatyków przy pomocy terroru
*wymagane bezwzględne posłuszeństwo i poddaństwo systemowi
*główną bohaterką jest dziewczyna
*i chłopak, którego niszczy system
*pytanie: czy będą na końcu razem?
*odpowiedź:... odpowiedzcie sobie sami.
To tak pokrótce. Ember denerwuje mnie od początku. Rozumiem, że ma tylko mamę i że chce się o nią troszczyć, ale kobieto - ona jest dorosła! Nasza główna bohaterka ma syndrom nadopiekuńczej córki, która uważa, że jej rodzicielka nie będzie sama umiała o siebie zadbać. Okay, wiem że bywają takie przypadki. Ale tutaj matka Ember wydaje się zdecydowanie bardziej ogarnięta od niej. To że była w nieodpowiednim związku wcale nie świadczy o tym, ze nie poradzi sobie w życiu, tylko o tym że czegoś jej w nim brakuje. Zostawmy jednak tą kwestie. Czemu? Bo inni bohaterzy też dają popalić. Zwłaszcza Chase. Po prostu nie trawię tego gościa. Po służbie w wojsku ma koszmary, boi się, że może zrobić krzywdę Ember, a jednak ciągle coś go do niej ciągnie. Kiedy na jaw wyszły jego koszmary, skojarzyłam go troszkę z Peetą z "Igrzysk śmierci", chociaż Chase jest chyba mniejszym ciapciakiem...
Styl Pani Simmons jakoś mnie nie porwał. Na początku akcja rozwija się bardzo szybko, a potem nagle zwalnia do tempa żółwia. Zauważyłam, że ostatnio dzieje się tak w większości książek na jakie trafiam. Chyba mam jakiś nie fart.
Czy zmarnowałam czas? Nie wiem. Na końcu książka zaczęła mi się podobać, bo Ember wzięła sprawy w swoje ręce, ale w naprawdę przemyślany sposób. Chwała jej za to!
 Jednak mimo wszystkich schematów, książka najgorsza nie jest wbrew wszystkiemu co napisałam wcześniej. Mamy tu też parę momentów, które trzymają nas w napięciu i każą zastanowić się do czego zdolni są ludzie, żeby tylko  przetrwać.
Nie jest to lekka książka, jeśli ktoś chciałby się odstresować w wakacje. Po pewnym czasie zaczyna docierać do nas dramaturgia całej sytuacji, a także brutalność poszczególnych sytuacji. Bo przecież jeśli Straż Obyczajowa (żołnierze) jest panem, to ona dyktuje warunki...
Czy przeczytam kolejne części (tak, to kolejna trylogia, bo trylogie sprzedają się najlepiej)? Raczej wątpliwe. Chociaż często jest tak, że pisarze poprawiają swój styl w kolejnych pozycjach, to jednak kiedy zniechęcą mnie przy swojej pierwszej książce, rzadko sięgam po następną. No chyba, że zwiąże się z bohaterami. W tym przypadku jednak macham im na 'do widzenia', mając nadzieję, że 'wiedzieć' już się z nimi nie będę musiała.


PS. Czy zastanawiało was kiedyś jak działają na nas okładki książek? Ja raczej nie. Okładka po prostu mi się podobała, albo i nie. Nie widziałam w nich większego sensu. Kiedy wzięłam do ręki "Paragraf 5" okładka mnie nie porwała, ale wiedziałam, że umrze tu parę osób i że raczej kolorowo nie będzie. Skąd? W domu położyłam książkę do góry nogami, całkiem nieświadomie. I wiecie co zobaczyłam na okładce?
Te ciemniejsze miejsca to oczodoły, a najwyższe budynki to nos. Wątpię, żeby wyszło im to przez przypadek. (Jeśli nadal nie widzicie, odsuńcie się trochę od ekranu.) Co o tym myślicie?



1 komentarz:

  1. Opis mnie zainteresował, skojarzyło mi się to z czasami PRL-u w Polsce. Ale potem powiedziałaś, że książka jest schematyczna i już nie wiem co mam o niej myśleć i czy ją przeczytać. Na szczęście mogę ten problem rozwiązać kiedy indziej, bo jak na razie mam mnóstwo książek do czytania ;)
    Co do okładki, to aż się zdziwiłam, że po odwróceniu czaszka wyszła. Szok. Jeśli to nie przez przypadek, to po co coś takiego robić? Nie wiem.
    Pozdrawiam *.*

    OdpowiedzUsuń