niedziela, 21 lutego 2016

PRZEDPREMIEROWO "W ramionach gwiazd" Amie Kaufman, Meagan Spooner


 
Cykl: Starbound (tom 1)
Wydawnictwo: Otwarte, Moondrive
Tytuł oryginału: These Broken Stars
Data wydania: 2 marca 2016




 Ikar, największy prom kosmiczny w całej galaktyce, rozbija się podczas rejsu. Jedyni ocaleni to Lilac i Tervor. Muszą zjednoczyć siły, by wrócić do domu i rozwiązać zagadkę tajemniczych wizji, jakie zaczynają ich nękać.Wkrótce rodzi się między nimi uczucie. Jednak w świecie, z którego pochodzą, ich związek jest skazany na potępienie. Czy mimo to nadal będą chcieli opuścić planetę


 

Nie raz patrzymy w gwiazdy i zastanawiamy się czy gdzieś tam nie istnieje inne życie. A może nie inne, takie samo tylko lepiej rozwinięte. Czy co chwila naszej małej Ziemi nie mijają wielkie kosmiczne poduszkowce? Czy ktoś nie odkrył już tego co tak bardzo nas intryguje? Inne wymiary, inne światy, hiperprzestrzeń...




W tej książce to o czym marzymy i rozmyślamy jest rzeczywistością. Major Tarver Merendsen, 18-latek z licznymi odznaczeniami za odwagę na polu bitwy. Młody i przystojny, w dodatku z pozycją (choć tylko pozornie, bo naprawdę jest nisko urodzony i nikt na salony go nie wpuści) zachwyca damy na Ikarze, na którym jest nam dane go poznać. Również na tym niezwykłym statku poznajemy Lilac LaRoux -córkę najbogatszego i najpotężniejszego człowieka w całej galaktyce. Oboje znajdują się na balu dla elity i od razu zaczynamy ich shipować. No no jakże by inaczej? Zanim zacznę się rozpływać nad wspaniałością fabuły, zwrócę uwagę na kilka schematów, które mimo wszystko nie umknęły mojej uwadze.   Przede wszystkim Lilac jest kolejną bohaterką, która ma 16 lat i rude włosy. Nie żebym miała coś przeciwko, uwielbiam ten kolor włosów, ale ostatnio do jakiej książki nie spojrzycie główne bohaterki są rude. Zaczyna mi się wydawać, że wśród pisarzy utarł się pewien schemat - ruda bohaterka = sukces! W tym wypadku podziałało, chociaż Lilac równie dobrze mogłaby mieć niebieskie lub zielone włosy, jej charakter nic by nie stracił. No właśnie - kolejna irytująca bohaterka, ale do tego też chyba trzeba się przyzwyczaić. Niby da się lubić, ale mnie szczególnie nie zachwyciła. Mimo wszystkich akcji, całej przemiany - była taka troszkę nijaka. Kolejna rzecz: Tarver jest oczywiście starszy i robi wszystko aby strzec naszą księżniczkę. No i fajno. Na początku oboje są do siebie sceptycznie nastawieni, powiedzieć że tolerują siebie nawzajem to czasem aż za dużo. Wiadomo jednak nie od dziś, że kiedy rozbijecie się na bezludnej planecie, gdzieś po środku kosmosu, to wcześniej czy później coś do tej drugiej osoby poczujecie. Proste. Tak tez się dzieje. Oczywiście było to do przewidzenia, jednak czytelnika i tak cieszy fakt że początkowy paring nie okazał się kłamstwem.  
 Kiedy zdradziłam wam już podstawowe i przewidywalne elementy fabuły, przejdę do tych dzięki którym książka jet taka niezwykła. Od początku całość kojarzyła mi się ze "Star Wars". Kosmos, lasery, "księżniczka'' i żołnierz, który zdobywa jej serce. Jak dla mnie raj.  Kiedy Tarver i Lilac  oswajają się z myślą, że wylądowali nie wiadomo gdzie i muszą radziś sobie sami, stwierdzają, że jedyną szansą na wydostanie się z tej dziwnej planety (dla łatwości późniejszego pisania nazwiemy ją PLANETĄ X) jest dotarcie do rozbitego Ikara. X przypomina typową planetę przygotowywaną do kolonizacji, w tej fazie powinna być pełna osad. Dookoła nie ma jednak nikogo. Tarver nie raz stacjonował w takich miejscach i od razu wie, że coś jest nie tak.  Zaczyna się od przerośniętych drzew, dziwnych roślin i drapieżników ludojadów. Później Lilac popada w obłęd. Chwila... czy na pewno? Dla waszego dobra zostawię was z tym pytaniem.  Sami sobie na nie odpowiedzcie. Sięgając po książkę oczywiście. Zapewniam że warto. X okazuje się niezwykłym miejscem pełnym szeptów i tajemnic.  Dziwne wizje, głosy, a pod koniec coś co łamie czytelnikowi serce na pół, jednocześnie szokując jak nic wcześniej.W życiu nie spodziewałabym się takiego obrotu spraw. Może gdyby to było zakończenie, łatwiej bym się z tym pogodziła. Ale do końca zostało ponad 100 stron! A mi łzy ciekły strumieniami i nie byłam w stanie ich powstrzymać. Płakałam przez Tarvera i to co mówił, przez Lilac i jej głupotę, a w końcu przez autorki że napisały to w taki sposób i umieściły w takim momencie. Później, nagle jakby nigdy nic wszystko wraca, znów jesteśmy parę stron wcześniej, tak jakby wydarzenia ze strony 3** nigdy nie miały miejsca. Nadal nie wiem jak autorki wpadły na taki pomysł i jak udało im się go tak delikatnie i misternie wpleść w całość. Podziwiam, kocham i jednocześnie przeklinam za taką zabawę moimi uczuciami.




Jeśli chodzi o sam sposób napisania książki to przyznaję, że jest niezwykły. Rozdziały są opowiadane przez naszych bohaterów na zmianę, co pozwala nam dokładnie poznać całą sytuację. Jako że podróże w czasie są możliwe, miedzy każdym rozdziałem pojawiają się krótkie dialogi między Tarverem (i jak można się domyślić) kimś kto go przesłuchuje. Wyglądają one mniej więcej tak:







 Budują one niesamowity rodzaj napięcia, który z kolejnymi szeptami tworzy niepowtarzalny klimat.
Książka czaruje, zachwyca, uwodzi, szokuje i doprowadza do łez. Szczerze powiedziawszy od dłuższego czasu czekałam na coś takiego. I dalej czekać będę, bo zakończenie nie wyjaśnia prawie nic! Już dawno tak bardzo nie zachwyciłam się jakąś książką i jednocześnie tak bardzo nie zirytowało mnie zakończenie. Moje czytelnicze serduszko krwawi, a wyobraźnia próbuję odgadnąć CO BYŁO DALEJ? W głowie mam milion pytań, a na każde kolejne milion odpowiedzi. Czekam więc z niecierpliwością, a was zachęcam do poznania historii Lilac i Tarvera, bo mimo utartych schematów tworzą niecodzienną parę, która na dłużej zagości w waszych serduszkach.

Za możliwość przeczytania książki przedpremierowo dziękuję Wydawnictwu

3 komentarze:

  1. Czyli co? Kolejna powieść do kupienia? Chyba tak.. Wybacz portfelu... Jeśli efekt wstrząsu był taki jak na ostatnich stronach w pierwszej części MU.. To 2 marca lecę do najbliższej księgarni ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Recenzja bardzo zachęcająca, ale chroniczny brak czasu, nawał lektur i niestabilność emocjonalna robią swoje. Nie ciągnie mnie do książek. Źle, bardzo źle.
    Mnie się rzucił w oczy bardziej przystojny, młody facet na dobrej pozycji i jeszcze zasłużony, w ogóle cudmiódorzeszki, niż rudowłoda bohaterka. Spróbowaliby choć raz odjąć młodego czy przystojnego. I żeby nie miał więcej odznaczeń niż lat. Przynajmniej ona nie jest szarą myszką. *oddycha z ulgą*

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubie takie książki :) Muszę chyba się na nią skusić ^^

    http://tutajjestem-lekkomyslny.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń