środa, 10 grudnia 2014

,,PROROCTWO WYGNANYCH MAGÓW" - Sarah Silverwood

Autor:
tytuł oryginału: The Double-edged Sword
wydawnictwo: Amber
data wydania: 21 kwietnia 2011
 
Przyszłość Londynu z naszych czasów i Londynu ukrytego za sekretnymi Wrotami spoczywa w rękach szesnastolatka, który musi wypełnić pradawne proroctwo
Szesnaście lat temu Finmere Tingewick Smith został porzucony na stopniach sądu w Londynie. Sędziowie, którzy wzięli go pod opiekę, urządzili mu życie w nietypowy sposób. Na ich żądanie Fin musi spędzać każdy rok w innej z dwóch bardzo różniących się szkół. I stale kłamać, nawet przed przyjaciółmi, żeby ukryć zwariowane podwójne życie…
Jednak w dniu szesnastych urodzin wszystko się zmienia. Jego opiekun ginie od miecza, lecz przed śmiercią wyjawia Finowi tajemnicę jego przeznaczenia.
Za sekretnymi Wrotami leży bowiem inny Londyn – i nad oba nadciąga burza szaleństwa i zniszczenia. Przyszłość obu spoczywa w rękach Fina…
 
Znacie to uczucie, kiedy otwieracie nową książkę i jej treść od razu was pochłania? Tak właśnie jest z ,,Proroctwem Wygnanych Magów". Mimo, że początkowa akcja rozgrywa się w dzisiejszym Londynie, który bardzo dobrze znamy, już możemy poczuć magię, która otacza bohaterów a także powoli zaczyna otaczać nas samych. W otoczeniu tajemnicy, z Tedem u boku, Fin świętuje swoje 16 urodziny. Tylko, że do świątecznej atmosfery trochę tu daleko. Finmera wychowywali starzy sędziowie. W dniu swoich urodzin Fin odwiedza ich w domu Telluriów. Wymarzone urodziny, nie sądzicie? Dla Fina jest to rutyna, te same czynności wykonywane co roku. Ale w szesnaste urodziny wszystko może się zdarzyć i właśnie tego dnia rozpoczęła się największa przygoda w życiu naszego głównego bohatera. Nawet nie wyobrażacie sobie do czego może doprowadzić odnalezienie małego pokoju.
,, Ze słowami nie walczcie, bez wątpienia miną"
 
Czytając książkę byłam zaskoczona, że akcja rozgrywa się tak szybko. Na początku nie mogłam się połapać, kto jest dobry, kto jest zły i o co w tym wszystkim chodzi. Zostajemy wplątani w przygody Fina całkowicie nieświadomie. Autorka wciąga nas do swojej historii. Teraz mogłaby nas stamtąd nie wypuszczać, jednak tak jak na początku akcja rozgrywała się w niesamowitym tempie, tak w połowie książki nagle znika. Oczywiście dalej mamy pełno tajemnic, nowe postaci, niesamowite miejsca, ale nie mamy żalu kiedy odkładamy książkę na później. Osobiście czułam się przytłoczona tymi wszystkimi intrygami, spiskami, bitwami i dziwna magią. Odłożyłam książkę na jeden dzień... I zaraz do niej wróciłam! Pomimo tego, że czasem męczyłam się czytając kolejne zdania, historia Finmera nie dawała mi spokoju. Dotarłam do końca i strasznie się zawiodłam. Nie chodzi o to, że zakończenie jest złe. Czujemy, że pozostało jeszcze wiele spraw do rozwiązania, ale nie możemy ich poznać bo pozostałe części trylogii nie zostały wydane w naszym kraju :(
 
,,Gdy jeden, jeden i jeden czterema się stanie,
 
Teraz pomęczę was trochę opowieściami o narracji. Narracja pierwszoosobowa, ostatnio bardzo popularna wśród literatury młodzieżowej. Cała historię poznajemy z perspektywy Fina. Główny bohater dzieli się z nami swoimi obawami, przemyśleniami i wszystkim co dzieje się wokół niego. Ale książka przeplata się także momentami narracji innych bohaterów. Dzięki temu znamy więcej szczegółów historii i bierzemy udział w wydarzeniach, w których nie było Fina. Autorka dokonała tego w sposób genialny za co wielki ukłon.
Na podsumowanie powiem, że pomimo kilku wad, książkę czytało się bardzo szybko i przyjemnie. Strasznie chciałabym poznać ciąg dalszy. Tym bardziej, że na koniec pojawia się kolejny czarny charakter, który z pewnością podbił by moje serce (tak, ubóstwiam czarne charaktery) a pytanie ,,Kim tak naprawdę jest Finmer?" nadal pozostaje bez odpowiedzi....
 
Wszystkich światów się skończy oczekiwanie."

4 komentarze:

  1. Zastanawiałam się, czy przeczytać Proroctwo... I teraz widzę - dwie alternatywne wersje Londynu. No nie, pani Silverwood właśnie zwinęła mój pomysł na książkę...
    Przeczytałabym, bo Twoja recenzja tak trochę bardzo mnie zachęca, ale... Jak to nie wydano jeszcze pozostałych części? Nie jestem pewna, czy bym to przetrwała.
    Kiedyś już tutaj byłam, nie wiem, czy mnie kojarzysz. W sumie to cały czas jestem i czytam recenzję, ale jestem przy tym tak leniwa, że nie potrafię wymyślić sensownego komentarza. :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Facebook jest bardzo pomocnym narzędziem do obczajania nowych postów na blogach, także musisz uwierzyć, że jednak czytają. Pewnie są leniwi, jak ja, ale ja osobiście się poprawię! ^_^
      Naprawdę Ci się podobało? *Uśmiech na pół twarzy* Mam nadzieję, że spodoba Ci się jeszcze bardziej, bo jestem w fazie intensywnego wymyślania tajemniczej przeszłości i poprawiania tego, co napisałam do poziomu: da się czytać i coś przy tym zrozumieć. :>

      Usuń
    2. Na pewno nie wybiorę profilu humanistycznego. Trzeba odróżniać pasje od szkoły, a ja nie zamierzam robić z nich czegoś przymusowego. Moja siostra uwielbiała rysunek - po architekturze już tym rzyga. Nie chcę tak skończyć. Nie wybiorę też, czegoś, czego nienawidzę (nie znoszę wosu!). Skupiałabym się raczej na językach obcych (angielski!) niż na ojczystych. Zapewne połączę dwa kompletnie różne przedmioty i jak zwykle będę inna. :>
      Lepiej zadać sobie pytanie - co ja będę po tym robić, czyli marzenia ściętej głowy. Chciałabym na przykład studiować aktorstwo (z moim wokalem wyrzuciliby mnie na wstępie!), skończyć kurs dziennikarski (zawsze chciałam pracować w redakcji), ale przecież nie ma szans na to, żebym poszła na humana. :D
      Nie mam pojęcia, jaki profil. Wiem tylko, że dorzucę rozszerzony angielski, bo sama lingwistyka brzmi strasznie. A co Ty planujesz? - czekam na godzinny wywód, może podrzucisz mi jakiś pomysł. :>

      Usuń
    3. Ja wyląduję na kasie bez względu na szkołę - mam tylko nadzieję, że w księgarni. Moi rodzice nie mają nic do gadania, bo nie zamierzam zniszczyć sobie życia. Męczyli mnie od podstawówki, żebym poszła na medycynę (lekarz w rodzinie, jasne!)... Zabiłabym się tam. :>
      Jak to jest, że niektórzy od dziecka wiedzą, co chcą robić w życiu, a cała reszta ląduje pod mostem? Przeraża mnie to, że nie zostanie dla mnie nawet most i perspektywa, że będę musiała wrócić na wieś. Zarówno aktorem, jak i dziennikarzem - i całą resztą, profil nie zobowiązuje przecież do pisania matury z wybranych przedmiotów, a polski zawsze łatwiej nadrobić niż taką fizykę - można zostać bez względu na wykształcenie. Jest jeszcze dla nas szansa. :>

      Usuń