Autor:
Wydawnictwo: Otwarte, Moondrive
Data wydania: 27 lipca 2015
Mimo że tak różne, dziewczyny są nierozłączne.
Gdy bliźniaczki rozpoczynają naukę w college’u, ich drogi się rozchodzą – Wren nie chce już mieszkać z siostrą. Cath musi opuścić swój bezpieczny świat i stawić czoła rzeczywistości. Na swojej drodze spotyka Reagan (Cath prędzej dogadałaby się z Marsjaninem niż z nią) i wiecznie uśmiechniętego Levi’ego (czy on kiedyś zrozumie, co to jest przestrzeń osobista?) oraz panią profesor od kreatywnego pisania (która wszelkie fanfiki uważa za plagiaty).
Kiedy słyszę 'fangirl' widzę dziewczynę otoczoną milionem książek, w koszulce z jakimś serialowym bohaterem, jest owinięta kocem, a obok stoi kubek z jakimś filmowym lub książkowym tekstem jej ulubionego sarkastycznego bohatera, którego wszyscy uwielbiają. Myślałam, że coś podobnego spotka mnie w książce o tym właśnie tytule.
Przyjrzyjmy się więc Cath. Okulary, swetry i cały pokój w plakatach filmowych Simona. Na razie nie jest źle. Idźmy dalej. Cath publikuje w sieci własny fanfik. Coraz lepiej. Nie może za bardzo odnaleźć się w realnym świecie. Skąd ja to znam? Idzie do college'u. Może być ciekawie. Liczyłam na milion nawiązać do Świata Magów, zaklinania profesorów i rzucania na nich jakichś zaklęć czy chociażby porównań do książkowych bohaterów. Nic z tych rzeczy. Niestety. Fangirlizm Cath opiera się na tworzeniu własnej historii o Simonie Snow. Wydaje mi się, że to na jej punkcie Cath miała prawdziwą obsesję. Okay, kochała postaci z książek, ale wydawało mi się, że to wokół jej własnych dodatkowych rozdziałów kręci się jej cały świat.
Krótko mówiąc książka o prawdziwej Fangirl raczej nie jest. Fakt, jakieś drobne elementy są, ale do tej postaci idealnie pasuje tekst z okładki.
'Jeśli jesteś FANGIRL, to wiesz. Jeśli nią nie jesteś, to nie zrozumiesz.'
Więc właśnie - Cath nie rozumie. Już bliżej profesjonalnemu fangirlowaniu wydaje się być Levi. Taki chłopak to skarb dla każdej książkoholiczki!
Jeśli więc główna bohaterka ma mało wspólnego z prawdziwą fanką, to automatycznie cała książka ma błędny tytuł. To tak jakby zamówić piernikową latte a dostać zwykłe cappuccino tylko w kubku do latte. Tak się nie robi. Kiedy zaczęłam ja czytać książka była taka jak się spodziewałam. Lekka, przyjemna i o czymś mi bliskim. Gdybym przeczytała ją w ciągu tygodnia może miałabym teraz inne zdanie. Niestety, szkoła zdominowała moje plany i w ten oto sposób książkę czytałam przez blisko miesiąc. Dzięki temu miałam czas na przemyślenia, precyzyjne zgłębianie fabuły i tak dalej. Poprzednia książka pani Rowell (E&P) bardzo mi się podobała i uważam, że miała super przesłanie, za to 'Fangirl' jest po prostu płytka. Styl autorki też nie powala, mimo że w E&P nie można było się wprost oderwać. Na dobrą sprawę nie wiem nawet o czym dokładnie jest ta książka. O trudnych relacjach? W sumie tak. Miłości? Też się znajdzie. Przyjaźni? Ona jest w każdej książce, więc TAK. Prawdziwej fangirl? Chciałabym powiedzieć że tak... ale NIE. Na pewno nie o tym. Z bólem serca (bo myślałam że będę w tej recenzji strzelać porównaniami i nawiązaniami do fabuły, a tu klops) książki nie polecam. Okay, jest dobra na odmóżdżanie. Jeśli ktoś nie chce się przywiązać do bohaterów, po prostu przeczytać w wolnej chwili to spoko. Ale nie spodziewajcie się po niej fajerwerków. Ot, książka jak książka. Nie jest dobrze, kiedy książka (tak rozgłaszana) po prostu cię zawodzi. Wiadomo że każdy ma inny gust i w ogóle, ale to nie są tylko moje odczucia. Czytałam inne recenzje, rozmawiałam ze znajomymi. I nawet jeśli na początku książka je zachwyciła, tak po czasie twierdzą że była po prostu normalna. A ja nie szukam w książkach normalności., tak jak chyba każdy książkoholik.
Zdanie wyrażone, mogę zabierać się za pożeranie kolejnych stron...
Mam zupełnie takie samo zdanie jak Ty. Nie szukam w książkach normalności, tylko czegoś nowego, a Rowell niestety nie potrafiła mi tego zapewnić. Szkoda, bo potencjał niezły, tylko wykorzystanie takie jak wszystkie ;)
OdpowiedzUsuńU mnie recenzja "Oddychając z trudem"!