sobota, 20 września 2014

,,CRESCENDO" - Becca Fitzpatrick

Kiedy nie wiesz, komu wierzyć, ufaj tylko sobie.
Patch to wielka miłość Nory. To także jej Anioł Stróż.
On uratował jej życie, ona wyrwała go z otchłani potępionych. Są sobie przeznaczeni.
Jednak Patch wydaje się zamieszany w niewyjaśnioną śmierć ojca Nory. Dziewczynie grozi śmiertelne niebezpieczeństwo…
Tajemnice budzą niepokój, niepewność przeradza się w strach.
„Crescendo” to kontynuacja bestsellerowej powieści Becki Fitzpatrick „Szeptem”.
Na początku, kiedy zakładałam bloga powiedziałam sobie, że będę tu dodawać recenzje tylko pierwszych części serii lub trylogii. Ale teraz widzę, że był to zły pomysł, ponieważ od jednej serii do drugiej zawsze mija trochę czasu, a blog przecież nie może świecić takimi pustkami! Z tej też racji przed wami recenzja drugiej części sagi ,,Szeptem" - ,,Crescendo"!
Zacznijmy od tego, że widać poprawę w warsztacie pisarki. Świat w tej książce stał się bardziej skomplikowany, postacie są też bardziej dopasowane i przemyślane. Mimo to Nora ciągle mnie irytowała. Niby stała się odważniejsza, bardziej pewna siebie i w ogóle, ale moim zdaniem to do niej nie pasuje. Zdecydowanie bardziej podobała mi się w ,,Szeptem". Jeśli chodzi o Patcha... błagam, trzymajcie mnie! Lubię w książkach chłopaków, którzy są sarkastyczni, pewni siebie i nie boja się swoich uczuć. I Patch właśnie taki był w pierwszej części, natomiast jeśli chodzi o drugą..
1. Patch zgubił gdzieś swój sarkazm, który tak w nim lubiłam,
2. Jego pewność siebie też gdzieś uleciała
Przez jego dziwne zachowanie wiele razy miałam ochotę zamknąć książkę i więcej do niej nie wracać... Ale wracałam. Dlaczego? Odpowiedź jest jedna - Scott...
Scott pojawia się w ,,Crescendo" i już mogę was zapewnić, że zagrzeje w książkach Becki (nwm czy dobrze odmieniłam ;) )na dłużej.
Akcja w książce niby ciągle się rozwijała, ale jak dla mnie watki ciągnęły się nie miłosiernie i na początku nie mogłam połączyć ich w logiczną całość. Jak udało się to pisarce? - nadal nie mam pojęcie, ale nie wyszło jej najgorzej.
Podsumowując - ,,Crescendo" jest słabą kontynuacją ,,Szeptem", ale po jej skończeniu ma się ochotę sięgnąć po kolejną część ,,Cisze" (powiem wam już teraz, że warto - mój Patch powraca! :D ).
Becca rozwinęła swój warsztat co zaowocowało ciekawymi cytatami
(- Jesteś psychopatą... 
- Wolę określenie ,,człowiek z wyobraźnią")
i lepiej stworzonymi postaciami.
Daję książce 3.5/6 ( te 0.5 za zakończenie, które od razu zmusza cię do wstania z kanapy i ruszenia biegiem po ,,Cisze")

poniedziałek, 8 września 2014

,,WALKA SYLFA" - L. J. McDonald

Sylf to potężna magiczna istota. Są obdarzone niszczącą siłą i nieodpartym męskim urokiem. Lecz każdy z nich marzy tylko o jednym: aby znaleźć tę jedyną - swoją królową… Lecz człowiek może zmienić go w niewolnika mrocznym rytuałem – ofiarą z życia młodej kobiety. Ale siedemnastoletnia Solie nie zamierza pokornie przyjąć wyznaczonej jej roli. Sama przejmuje władzę nad sylfem, dla którego miała być przynętą - młodym jak ona i niesamowicie pociągającym. Lecz od tej chwili razem z Hejty'm nie są bezpieczni ani w świecie sylfów, ani ludzi…


Książkę kupiłam na wakacjach, ponieważ zachwycił mnie opis i okładka. Spodziewałam się romansidła rodem ze średniowiecza i to też dostałam, ale ta historia ma wiele wątków... Jednak o tym później. Na początku historia skupia się na głównych bohaterach, którzy poznają się i zakochują się w sobie. Później do akcji wkraczają inne Sylfy, Wspólnota i Król ze swoim wojskiem. Jak na prawdziwe romansidło przystało, nasi zakochani będą się całować, obściskiwać i SPOJLER nie tylko.
Właśnie tego ,,nie tylko" było moim zdaniem za dużo w książce, ale kto co lubi :P
Od pierwszej strony zakochałam się w Hejty'm. Wiem co sobie myślicie - dziwne imię, ale bardzo do niego pasuje! :D Jest on na początku trochę zagubiony w naszym świecie, sprawia wrażenie bezbronnego co w żadnym wypadku nie jest prawdą. I teraz wkraczają nasze ukryte wątki...
W świecie w którym rozgrywa się akcja Sylfy więzione są postaciach wybranych przez ich panów, nie mogą się odzywać ani robić praktycznie nic bez ich pozwolenia. Jedynym ich obowiązkiem jest bronić swoich władców, którzy pozbawili ich wolności. Dopiero kiedy zamknęłam książkę na ostatniej stronie, zrozumiałam co autorka miała na myśli kreując w ten sposób świat. Zastanówmy się - czy dzisiaj nie jest podobnie? Wiele organizacji, władza, media narzucają nam swoje poglądy i ideały, a my nie mamy prawa ich odrzucić. Ale czy na pewno? McDonald pokazuje nam, że jeśli naprawdę chcemy być sobą możemy to osiągnąć, że nie można patrzeć na innych i ciągle martwić się co oni myślą. Trzeba walczyć - ale o siebie i ta książka właśnie to pokazuje.
Mam nadzieję, że was nie wystraszyłam ostatnimi słowami :) Pamiętajcie - nie musicie doszukać się w książce tego samego co ja, przeczytajcie ją i wyraźcie swoje zdanie w komentarzach poniżej (anonimy możliwe)! Zróbmy z tego postu małą dyskusje! Czekam na wasze odpowiedzi ;)